Witam późną porą. Chociaż według mnie, w weekendy czas
zmienia swój format i takie coś, jak „późna pora” najzwyczajniej nie istnieje. Przynajmniej
dla mnie.
Dopuszczam
się tutaj dość często zaległości. Cała ja. Stylizacja ze środy, bo właśnie w
ten dzień tradycyjnie spotykamy się z Kasią.
W planach nie przewidywałam komentowania, ale aż muszę wykopać z siebie ten ból,
bo sytuacja wymaga. Apeluję wszem i wobec – nie pożyczajcie butów od swoich
mam. One, po tylu latach ciężkiego treningu, stażu i przysposobienia w
warunkach wszelakich, odczuwają zdecydowanie inaczej niż my. One, biegające
wszędzie i zawsze na obcasach. One – są po prosu uodpornione i znieczulone na
tym polu bitew. Więc jeżeli pożyczacie
od nich buty, nawet ich ulubione buty, to mogą się one okazać maszyną tortur z naszego
stanowiska. Nie myślcie sobie, że pojęcie słowa „wygodne” tylko symbolicznie
różni się między naszymi pokoleniami. Różnica jest bezkresna. Bardziej bezkresna
niż mi się to wydawało. Na tyle, że prawie byłam w stanie iść boso przez
miasto. Prawie niestety, wobec tego teraz moje kończyny wyglądają jak
wyglądają. Uff. Tak, skończyłam. Ulżyło mi. A tak serio to nie, bo opcja
używania moich nóg w sposób całkowicie naturalny będzie dostępna w nieco
późniejszym terminie. Nie polecam.
Uruchamiam nocny seans filmów/seriali/wszystkiego, a Wam życzę dobrej nocy! :)
Fot. Katarzyna Przybyła
kapelusz – sh / kurtka – sh / sukienka – mohito / buty
(tak, to te przeklęte buty) – no name / biżuteria - katherine